Rosołowe love

przepis na rosół

Na mięsie, na kościach lub warzywach, surowych lub pieczonych. Z dużą ilością ziół takich jak liść laurowy, ziele angielskie, natka pietruszki, lubczyk, a z przypraw sól oraz pieprz. Wolno gotowany, co niedziele, w prawie każdym polskim domu od XVII wieku. Na weselach bywa prawdziwą zmorą, a podczas przeziębień ratuje zasmarkane i zziębnięte kości. I co ciekawe ma tyle receptur w ilu domach się go gotuje. Zupa kameleon, która w każdy poniedziałek staje się pomidorową lub inną ową. Przed Państwem rosół, który jak się okazuje jest lekarstwem nie tylko na przeziębienia.

Wiele osób uważa, że rosół to tłusta zupa, a podawana najczęściej z makaronem dodatkowo kaloryczna. Nic bardziej mylnego i o zgrozo, gotowany rosół tylko na kurczaku ma ok. 36 kcal w 100 ml. Dodatkowo ci co myślą, że tłusto to nie wiedzą też, że rosół to najlepsze lekarstwo na schorowane jelita, o czym i ja się przekonałam.

Rosół to bardzo bogate źródło aminokwasów, zwłaszcza glutaminy, która stanowi główny składnik odżywczy i utrzymuje barierę w jelitach. Kiedy w organizmie dochodzi do jego ubytku dochodzi do atrofii kosmków jelitowych, czyli prościej mówiąc nasze jelita zaczynają być dziurawe i nie wchłaniać cennych wartości odżywczych. Wywar ma również właściwości przeciwzapalne, dzięki zawartości glicyny. Głównym zadaniem glicyny w naszym organizmie jest obrona przed stanem zapalnym stawów. A jeśli gotujemy go tylko na kościach to mamy gar pełen kolagenu. A dodatek surowych warzyw w skórkach to oprócz witamin, także dodatkowe źródło błonnika.

O tym, jak bardzo odżywczy jest rosół i jaką ta zupa ma potęgę, przekonuje się sama, każdego ranka. A początek tej historii sięga początku tego roku, czyli całkiem niedawno. Po świętach i posiadówce sylwestrowej czułam, że mój organizm jest przeżarty, przesłodzony, a brzuch tak napuchnięty, że wylewał się nawet spod gumki w mojej ulubionej spódniczce. Na picie rosołu trafiłam przez zgłębianie wiedzy o diecie paleo i pomyślałam no dobra, piłam już zakwas z buraków, siemię lniane, wodę i oleje to z rosołem problemów mieć nie będę. I tak 3 stycznia na gazie wylądował wielki gar pierwszego wywaru. Mój organizm na początku nie kumał tej zmiany i domagał się kanapki i sera. Ale kiedy po tygodniu picia zaczęłam czuć pierwsze małe różnice, wiedziałam, że rosół zostanie moim ulubionym śniadaniem. Po pierwsze, zniknęło mi uczulenie z buzi i zmniejszyło się na rękach. Brzuch przez zupełnie inne planowanie i dobór produktów do posiłków powoli robi się mniejszy. Po jakiś dwóch tygodniach przestało kłuć mnie w prawym boku, a moje jelita zaczęły pracować zupełnie inaczej. No i samopoczucie. Rosół to bogactwo witamin i składników odżywczych, który zastępuje wszystkie energetyczne szoty tego świata. Mam więcej energii, coraz więcej siły i jest mi lżej. Ponadto rosół przyspieszył gojenie się kostki i mogłam wrócić do treningów.

Jaki jest idealny przepis na takie śniadanie?

Nie ma, ale podzielę się swoim.

Składniki:
Tutaj hulaj dusza piekła nie ma
Jednak zawsze staram się, by w takim wywarze były to kości i korpusy. Wczoraj pierwszy raz odważyłam się użyć kurzych łapek
Jednak moim numerem jeden wśród wywarów jest:
Dwie sztuki mostku wołowego z kością
Korpus kaczki
Szyjka kaczki
Skrzydełka kaczki
Noga z kaczki
Mięso wrzucam do zimnej wody i włączam pod palnikiem mały płomień.
Po godzinie zaczynają wyłaniać się szumy, który odławiam łyżką
Kiedy wszystkie szumy upolowane
Wrzucam warzywa:
Marchew, korzeń pietruszki, opalam cebule, czosnek, seler, no i ziółka: liść laurowy i ziele angielskie.
Pieprz…..dużo pieprzu, zieloną pietruszkę, tutaj też sobie nie żałuje. Na koniec solę i daje jeszcze 15 minut, aż sól obleci cały gar.
Kiedy warzywa robią się już miękkie, wyłączam gaz i przelewam cały wywar do słoika, który przechowuje zazwyczaj na balkonie. Codziennie rano wypijam ciepłą porcję takiego wywaru do ostatniej kropelki. Łączny czas takiego gotowania to do 3h do 5 godzin w zależności od wielkości warzyw.

Na zdrówko!